Różyczka to prosta dziewczyna, która posmakowała wielkiego świata. I wtedy zaczynają się dylematy moralne, bo w końcu przekazuje list do "Wolnej Europy" i nie donosi o tym. Albo mi umknęło? Profesor - naiwniak pokazuje jej inny świat - nie tylko intelektualny, ale i inny wymiar uczucia. Adoruje, rozpieszcza. I Różyczka ma dylemat. To typowa femme fatale.
Je też nie rozumiem, dlaczego się godzi na współpracę. Na złość, z namiętności? Nie współczuję jej. Mogła się wycofać. Nawet dziecko nie jest prawdopodobnie profesorskie. Ale wychowa go jakby miał prawowitego ojca. Rożek to karierowicz - ma dużo do zyskania, ale i do stracenia. Tylko przeliczył się, nie wziął pod uwagę uczuć. Myślał, że można wyjąć ziemniaki z ogniska gołymi rękoma i nie poparzyć się.
Reszta to typowi aparatczycy. Nawet nie ideowcy. Liczy się efekt, a nie sposoby. Nie dać się przyłapać, zatrzymać stanowisko.
Mnie ten film przekonuje. Chociaż scena w teatrze trochę przerysowana. Tam aktorzy nie prowokowali. To tekst wywołał reakcję.
A sceny rozpędzania studentów przez brygady robotnicze, niestety bliskie autentycznym.